Grunwald 2017

Grunwald….

Cóż, tej imprezy nie trzeba nikomu przedstawiać. Jeżeli ktoś w Polsce wie o rekonstrukcji, to na 99% kojarzy też i ten dom wariatów. I chociażby nawet spotkał ów ktoś rekona w stroju jaskiniowca, legionisty czy też radzieckiego kosmonauty, to na bank poczęstuje go pytaniem „Czy jedzie Pan na Grunwald”? W wypadku naszego bractwa, usłyszy zwykle odpowiedź „no cóż… jadę!” <Czasem odpowiedzi może towarzyszyć też ciężkie westchnienie>.

W Grunwaldzie nasza paczka bierze udział już od baaaardzo daaaawna. Dla niektórych był to w tym roku już grubo nasty wypad na to legendarne wręcz mazurskie pole, zagubione pośród łąk i dziurawych jak durszlak dróg. Od lat wiernie obozujemy w Chorągwi Księcia Siemowita Mazowieckiego. Ba. Nie tylko obozujemy, lecz aktywnie współtworzymy Chorągiew, bo bardzo wielu z naszych członków pełniło lub pełni rozliczne funkcje „oficerskie”. Od przygotowań do uczty, budowania obozu, poprzez sprawdzanie historyczności zbroi i strojów, aż po trzymanie ręki na stanie kasy. A podobno mieliśmy być trollami – co poszło nie tak???

No ale nie tylko tylko tym zajmujemy się na Grunwie,  w końcu nie samą pracą żyje człowiek na urlopie (heh). Od jakiegoś czasu, za sprawą naszych Kuchmeistrów Brego i Kafara, ulubionym zajęciem bractwa stało się testowanie średniowiecznych potraw. Minęły czasy zestawu kluski rycerskie+kiełbaska! Nasze zamiłowanie do kulinariów z minionych wieków sprawia, że co roku, w porze obiadowej na stół wyjeżdżają coraz to bardziej ciekawe potrawy. Czasem wzbogacane przy użyciu chorągwianej wędzarki, jak to widać na zdjęciach poniżej:

 

 

Nie stronimy też od muzykowania, śpiewania, obozingu, kramingu i okazjonalnych wycieczek krajoznawczych, celem wymoczenia się w jeziorku! 

 

 

Żeby nie było, węże i wężyce aktywnie biorą też udział w części bojowej Grunwaldu (o ile inscenizacjo-spacer można określić jako bojowy). W każdym razie uczciwie pocimy się jak cała reszta ;). Wychodzimy w pole jako zbrojni, lekkozbrojni, pojki a nawet zdarzali się jacyś zabłąkani łucznicy. 

 

Ważną siemo tradycją jest plecenie chabrowych wianków na hełmy. Zwyczaj ten, którego źródła giną w pomroce dziejów, podtrzymują nasze panie, co roku splatając organy rodne kwiatów w szalone kompozycje, które wyróżniają nas na polu. W końcu jesteśmy Romantyyyyczni. I przyciągamy osy. Serio, wlatują przez wizury – trwoga!

 

Ale coby się nie działo, to i tak na Grunwald jeździmy przede wszystkim po to, żeby spotkać się z dawna nie widzianymi ludkami i przy stole czy też ognisku wypić coś  krzepiącego. Zdrówko!

 

 

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *